niedziela, 4 grudnia 2016

Eko zmywanie... mydłem?!

Na fali mojego ekologizowania życia codziennego, nie mogłam nie zauważyć problemu, jaki przedstawia mycie naczyń. Ok, wiele osób rozwodzi się nad praniem, czyszczeniem łazienki, nad tym, jak zmienić dietę i usunąć plastikowe opakowania... ale zmywać trzeba dzień w dzień (zwykle nawet po kilka razy) i coś z tym trzeba zrobić. Niektórzy piszą o eko tabletkach do zmywarki. Super. Może gdybym miała zmywarkę...

źródło: http://carajonesspeaks.com/wp-content/uploads/2015/04/dirty-dishes.jpg


Co jest nie tak ze zwykłym płynem do mycia naczyń?
Przede wszystkim, trzeba pamiętać o tym, że nasze gospodarstwo domowe nie jest i nie może być osobnym, odizolowanym od reszty świata bytem. Odpady, które produkujemy w domu, nie znikają po wyrzuceniu śmieci do kontenera ani po spłukaniu w odpływie czy w toalecie. Przestają nas interesować, ale Ziemia dalej musi sobie z tym poradzić. Każdego dnia używamy zwykle ogromnej ilości sztucznie wyprodukowanych, szkodliwych substancji zawartych w płynach do mycia naczyń, proszkach do prania czy mleczkach do czyszczenia, które później trafiają do ścieków i dalej do środowiska wodnego, nie tracąc swych toksycznych właściwości.
Druga sprawa - plastikowe opakowania. Większość płynów jest opakowana w butelkę, która zużywa strasznie dużo plastiku (przyjrzyjcie się dyspozytorowi), więc jeśli da się jakoś ograniczyć produkcję śmieci, to czemu by tego nie zrobić?
Kiedy przyjrzeć się temu bliżej, to wychodzi na to, że jeszcze można zaoszczędzić (co wiąże się, jak zwykle, z małym użyciem surowców, ale wariant ekonomiczny chyba bardziej przemawia do ludzi), no a poza tym... takie kombinowanie to wielka frajda :)

Inspiracje
Jak już wcześniej wspominałam, dużo inspiracji czerpałam z pobytu na Rainbow i ze zwyczajów poznanych tam ludzi. O ile jednak w tym miejscu zmywa się przy pomocy czystego popiołu, którego jest pod dostatkiem, o tyle na co dzień, rzecz jasna, nie mam takich składników pod ręką.
Swoją drogą - jeśli kiedykolwiek nadarzy Ci się okazja, koniecznie spróbuj umyć się przy pomocy popiołu. Natrzeć suchą skórę, a później zmyć chłodną, źródlaną wodą, stojąc na leśnej polanie... Ojej. Rozmarzyłam się. Cudowne uczucie.
Mycie popiołem, czyli "Ash washing", proste. Źródło: http://ash-misty-pikachu.deviantart.com/art/Ash-is-washing-his-Pika-XD-76753955

Poznałam kilka osób, które opowiadały o kimś tam, kto zna kogoś, kto myje sodą, octem, kasztanami (które nie działają :>>> ), ale przy pierwszych próbach poszukiwania dobrego rozwiązania natrafiłam tylko na sposób polegający na myciu naczyń mydłem. Zwykłym, ekologicznym mydłem roślinnym, które można kupić w zasadzie za jakieś 2 złote w Tesco. Oczywiście idealnie byłoby, gdyby takie mydło było jeszcze opakowane w papierowy kartonik bez folii. Albo w ogóle w cokolwiek biodegradowalnego (na przykład jak mydła na wagę, które są jednak bardzo drogie i raczej szkoda ich zużywać na zmywanie brudnych garów).

Jak wyszło?
Nie najgorzej. Lepiej też w sumie mogło być... Naczynia są czyste, ale problem przedstawiają bardziej brudne garnki czy zatłuszczone patelnie. Doczyszczenie naczyń po przypalonym, tłustym daniu zawsze stanowi wyzwanie, nie oszukujmy się. Mydło ma jednak tę wadę, że jest po prostu nieporęczne - trzeba natrzeć mokrą gąbkę i trudno dozować odpowiednią ilość. Szczególnie trudno jest wziąć więcej mydła, kiedy wymaga tego sytuacja.
Poza tym, mieszkając w akademiku trzeba czasem tłumaczyć ludziom, że zmywanie mydłem zamiast Fairy, Ludwikiem czy innym Tymkiem to wcale nie taki głupi czy szalony pomysł ;)

Kilka dni temu jednak, pod wpływem kończącej się kostki mydła oraz kupna dużych paczek sody i boraksu do sporządzania proszku do prania (aha, taki zwiastun którejś z kolejnych notek na temat tego, że jednak kasztany nie są mi pisane), postanowiłam poszukać czegoś bardziej sensownego.

Co znalazłam?
Pana, który myje naczynia w małej ilości wody i tylko wody. Cytat:
"Czasem warto też nalać trochę wody na talerze i zaschnięte części pozostałych naczyń. Potem wziąć dobrą gąbkę i myć. Można użyć też gąbek drucianych (pamiętając, że mogą jednak rysować powierzchnie), gołej ręki, a nawet paznokci.

Można w ten sposób umyć nawet zatłuszczone naczynia, np. patelnię po smażeniu (ja nie smażę - słyszałem to od kogoś, kto smaży, a też nie używa płynu)."
Aha... Ok, jak kto woli, ale ja jednak nie widzę siebie stojącej przy garach, drapiąc paznokciami zatłuszczone patelnie (fuj).

Tekst o tym, jak zmywanie może być formą medytacji. Bardzo ładny i ciekawy.
Okazuje się, że zmywanie, prozaiczna codzienna czynność, może być obszernym tematem!

W końcu udało mi się także natrafić na strony, które proponują kilka wersji własnoręcznie robionych płynów do mycia naczyń. Łącząc dwie wersje ( i ) zrobiłam własny płyn.

Przepis na płyn do mycia naczyń:
Składniki:
 - 2 łyżki stołowe sody kalcynowanej (szczerze mówiąc, sama po prostu uprażyłam sodę oczyszczoną i mam tylko nadzieję, a nie pewność, że zmieniła swoją strukturę),
 - 2 łyżki boraksu,
 - 1,5 szklanki wody,
 - ok. 1/8 kostki naturalnego mydła, startego na tarce,
 - kilkanaście kropel olejku eterycznego (w moim przypadku lawendowy - można pominąć, to tylko dla zapachu).

Przygotowanie:
 - Zagotuj wodę, po czym rozpuść w niej sodę i boraks. Poczekaj, aż trochę przestygnie.
 - Kiedy woda będzie wciąż ciepła, ale już nie wrząca, dodaj do niej mydło i olejek.
 - Ciesz się własnym płynem!

Proste, prawda? Konsystencja pozostawia wiele do życzenia - moje mydło po kilku dniach wciąż się całkiem nie rozpuściło, ale nie przeszkadza mi to. Pewnie z czasem spróbuję dodać gliceryny czy jakiegoś innego mydła, ale myślę, że najprostsze wersje są najlepsze, nawet kosztem konsystencji. W końcu dodatkowe składniki to też dodatkowe zbędne opakowania, dodatkowe procesy produkcji - im mniej, tym lepiej.

2 komentarze:

  1. Czy eksperyment z sodą się udał? Można tak samemu z oczyszczonej zrobić kalcynowaną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Teraz za każdym razem, kiedy przygotowywałam proszek do prania, wsypywałam odpowiednią ilość sody na blaszkę i wkładałam do piekarnika na pół godziny przy 200C. Rzeczywiście po wyjęciu widać, że ma zupełnie inną konsystencję.
      Trzeba tylko uważać, bo jest tak sypka, że łatwo się unosi w powietrzu i nie powinna się dostać do dróg oddechowych - może działać drażniąco na błony śluzowe.

      Usuń