sobota, 6 maja 2017

Załamanie w duchu zero waste, czyli krótka historia o chusteczkach

Jeśli Twoje dzieciństwo, podobnie jak moje, przypadało mniej więcej na lata 90., są duże szanse, że pamiętasz zbliżającą się do Twojej twarzy lekko naślinioną materiałową chusteczkę mamy chwilę po tym, jak udało Ci się ubrudzić lodami czekoladowymi niemal całą brodę. Prawdopodobnie jeden z takich momentów miał swój znaczący udział w tym, że przez Twoją głowę coraz częściej przebiegały myśli o treści, mniej więcej:  „Te całe materiałowe chusteczki są obrzydliwe, nigdy w życiu nie będę ich używać z własnej woli!”.
A później pojawiły się ładnie zapakowane (w kolorową, plastikową folię, a jakże) jednorazowe odpowiedniki.
Wielka ulga.

Mniej więcej tak to wyglądało w moim przypadku. Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek sama z siebie choćby rozważę powrót do tej zmory dzieciństwa — a jednak stało się! Na fali wczesnojesiennego szału na wprowadzanie w moje życie zmian prowadzących do świadomego bycia jeszcze bardziej ekologiczną znalazł się i ten punkt. W końcu co może być prostszego? Przy najbliższej wizycie w domu poprosiłam mamę o zaprezentowanie mi jej nieco zapomnianej kolekcji chusteczek i wybrałam kilka, które zabrałam do siebie.

Moje pierwsze skojarzenia do tej pory - wielkie, bure, kraciaste chusty, przekazywane z pokolenia na pokolenie i używane przez mężczyzn w średnim wieku do głośnego wydmuchiwania nosa. [źródło: https://www.militaryuniformsupply.com/files/civil-war-era-assorted-handkerchiefs.jpg ]

Muszę przyznać, że początkowo byłam bardzo zadowolona. Wbrew mojemu wcześniejszemu przekonaniu, doszłam nawet do konkluzji, że wolę materiałowe chusteczki. Kiedy używałam jednorazowych, zwykle walały się wszędzie. Wygniecione papierowe kulki na szafce nocnej, biurku, w torebce, plecaku i kieszeniach wszystkich możliwych noszonych ubrań nie należą do estetycznych. Tutaj materiałowe zyskują znaczną przewagę - nie tylko zwykle używam jednej naraz, więc jej pilnuję i nic się nie wala, ale też wyciąganie z kieszeni białej, koronkowej chusteczki zamiast bibułkowego gniota wygląda o wiele bardziej... szykownie.

Tak, to jest ten moment, w którym do pamięci napływają wszystkie te wiktoriańskie damy ze swoimi chusteczkami. [źródło: http://bumblebeelinens.com/images/JUMBO/Hankie_HFW-001.jpg ]

Wprawdzie nie czuję się szykowną damą, ale jednak wszystko, co pozwala uniknąć tonięcia w śmieciach zabrudzonych wydzielinami jest ogromnym plusem nie tylko w skali świata. Zasmarkana bibuła nie jest śmieciem tej samej kategorii co styropianowa tacka, ale wciąż trzeba pamiętać o foliowych opakowaniach, wytwarzaniu, transporcie... Jeśli można w tym samym celu używać ładnego kawałka materiału, który wystarczy porządnie wyprać, aby służył dalej, dlaczego nie?

Co mnie ciekawiło, to fakt, jak poradzę sobie w sytuacji poważnego kataru. Przez całą zimę wyglądało na to, że idzie mi nieźle. Nawet, kiedy czułam się nieco przeziębiona, wystarczyło, że wcisnęłam w domowy grafik jakieś nieplanowane pranie.

Problem pojawił się w ubiegłym tygodniu. Wrodzone mi roztrzepanie sprawia, że małe przedmioty nie mają ze mną długiego życia, zwłaszcza, jeśli są używane. Najczęściej ślad po nich się urywa albo giną w drastycznych okolicznościach. Kiedy mój układ odpornościowy postanowił zastrajkować, trzy chusteczki, których nie udało mi się zgubić, poległy na polu walki mniej więcej w półtora godziny.
Niestety, musiałam na moment wrócić do jednorazówek. Na szczęście udało mi się "zmieścić" w jednym kartonowym opakowaniu, więc nie wyszło aż tak źle!

Mniej więcej tak się czułam. [źródło: http://cdn2.blisstree.com/wp-content/uploads/2011/10/shutterstock_79632103.jpg ]
Teraz, kiedy już wyzdrowiałam i wróciłam do pełni sił, mając w pamięci horror cieknącego nosa (tak tak, obawiam się, że dopadła mnie męska grypa), mogę zacząć przygotowywać niekończący się zapas chusteczek na przyszłość.

Na koniec jeszcze znaleziony w sieci obrazek, tłumaczący, dlaczego warto nosić przy sobie chusteczkę. Od siebie tylko dodam, że nie polecam czyścić nimi okularów, mogą się porysować. W tym celu tylko ściereczki z mikrofibry od optyka!
Zawsze miałam tylko nadzieję, że te chusteczki oferowane płaczącym damom nie były wcześniej używane. [źródło: https://content.artofmanliness.com/uploads/2012/02/Handkerchief-2-1.jpg ]
A jakie są Twoje doświadczenia w tym temacie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz